Odbudowa miasta i infrastruktury

Fragmenty do słuchania

Mirosław Ilnicki

Michał Klemens

Michał Klemens

Józefa Klijewska

Florian Klijewski

Delfina Surdel

Bogusław Szumowski

Helena Kapuścińska

Fragmenty do czytania

Ludwika Czyżewska

Mąż jako kolejarz w tym pierwszym okresie takie dostawał zaświadczenie, że o każdej porze dnia i nocy ma prawo wyjść. Bo też godzina taka jakaś była, że Polacy nie mogli tak się kręcić za dużo po nocy. To ci kolejarze, co pracowali, każdy miał takie poświadczenie, że o każdej porze dnia i nocy może wychodzić do pracy, musi iść, się zgłaszać. I żeby nie monitowali, żeby nikt go nie zastrzelił, to zawsze musiał to z sobą nosić.

Florian Klijewski

My nazywamy ten kościół kolejowym od początku, bo my, kolejarze, myśmy się tym kościołem zajmowali. Myśmy to remontowali, bo to był kościół tego wyznania, co Niemcy mają – protestancki. Tam były balkony z jednej, z drugiej strony, tośmy rozebrali. Byli wspaniali kapłani, żeby tacy kapłani byli, jak był pierwsza nasz proboszcz, już na pewno nie żyje, zakonnik franciszkanin… To był wspaniały człowiek. Człowiek nie myślał o niczym, tylko żeby coś robić dla kościoła.

Helena Kapuścińska

Mieszkałam w Wieleniu, i dojeżdżałam do Krzyża do pracy do jednostki. Pracowałam jako telegrafistka, jako kancelistka, właściwe wszystko robiłam. I łączyłam w centrali, i na dalekopisie, i na morsowcu umiałam, alfabet morsa umiałam, bo to jeszcze z harcerstwa sobie przypomniałam, i rękę miałam wyrobioną. I wszystko, co było do robienia, to się robiło.

Delfina Surdel

Na samym początku oni uruchamiali parowozownię, zaraz po wojnie. Pamiętam, że tata jak poszedł rano, to wrócił wieczorem, po prostu gotowali im jeść. Oni za to jedzenie siedzieli. Do domu w ogóle nie wracali, stołówka dopiero potem była lepsza, a na samym początku to tylko zupa, bo co mieli gotować. Potem cały czas na kolei, naprawiali te parowozy, były trzy czy cztery drużyny, jak to oni nazywali i tak na zmianę chodzili, jedni na nockę, drudzy na dzień, na popołudnie. Chodzili tam i pracowali. Potem wysłali ojca do tej szkoły do Poznania. Po tej szkole już tam nie pracował.

Michał Klemens

To była wodna elektrownia Kamienna, na Drawie, 23 kilometry od Krzyża. Mój zawiadowca nazywał się Bobrowski, dał nam jeden rower i pięciu chłopa, jednym rowerem my jechali 23 kilometry. Trzy dni my jechali, bo jednym rowerem. Jak żeśmy jechali? Na zmianę, kilometr ujechał, jeden zostawił rower, i szedł. I my szli. Tak my jechali, tak my pracowali. A musieli my przejść całą linię wysokiego napięcia z Krzyża do elektrowni, żeby linia była zdatna, żeby można było podłączyć napięcie do Krzyża. Tam mieliśmy spanie i jedzenie, wszystko. Mięsa tam było do oporu, bo mieli my broń, ubiło się, ryb do pieruna jasnego, ile się chciało, to się jadło. Ale chleba – Matko Boska! – okruszka na stole to nie była wyrzucona! I przychodziło tak: – Panie Klemens, pan jest najmłodszy, bierz pan rower i plecak, i jedź pan do Krzyża po chleb. 23 kilometry. 20 bochenków brałem do plecaka i jechałem przez las, to była droga leśna. O tyle było dobrze, że Niemcy mieli takie ścieżeczki w lesie, gdzie tam nikt nie wjechał. To rowerem zasuwałem jak trzeba, tylko liście za mną leciały. Ale trzeba było 23 kilometry jechać po chleb. Z początku mieli my Niemkę i Niemka nam gotowała, bo nas było więcej. Niemka gotowała, SOK-iści nas pilnowali. Ale w lesie byli Niemcy! Wojsko niemieckie! Ruscy, front, poszedł dalej, a oni zostali. Tylko ta Niemka znikała na wieczór, ona szła mówić im, co się tu dzieje. I później, po jakimś czasie, ci Niemcy też się wynieśli z lasów. Ale ani oni nas nie atakowali, ani my ich nie atakowali. Nie interesowali my się sobą.

Maria Kmieć

U nas tyle było rozbitych domów. Potem jeździli, przymusowo trzeba było pracować, szarwark nazywali. Przykładowo w miesiącu dzień, czy dwa trzeba było jechać do pracy. Kto nie miał konia, to było obliczone, to musiał rozgruzowywać te ruiny, rozwalać, cegłę czyścić. Na wagony to kładli, wywozili, mówili, że na odbudowę Warszawy. Mężczyźni szli, kobiety nie. Ale jak mama miała konia, to musiała iść z koniem. A ten drobny gruz wywozili na naszą drogę. Tutaj była błotnista, polna droga, i tutaj wszystkie gruzy wywozili, potem trochę znaleźli gdzieś tam żużlu i tak jest do tej pory.

Stanisław Kita

Pierwsze co, to najpierw na tartaku na Łokaczu, uruchomiono taką lokomobilę parową, która napędzała agregat prądotwórczy i maszyny kolejowe. Dopiero jak w Kamiennej uruchomiono elektrownię, to już otrzymaliśmy prąd, ale limitowany, tylko ileś tam kilometrów można było wypalić i jak ktoś przekroczył, to odcięli. No i ta elektrownia do dzisiaj pracuje.

Marian Kosiński

Tu były w mieście same szkielety, jak myśmy przyjechali, i my jako junaki, nas zebrali i myśmy chyba dwa miesiące ten Krzyż rozbierali, te cegły. To gruzy byli! Ten murek taki, co jest na wojska Polskiego,  to zawsze jak idę, to sobie przypomnę, że ja to rozbierałem! Został kawałek tego murka, a to był niemiecki budynek tam, ale wojna zniszczyła. Te ważniejsze linie były zniszczone, Wojska Polskiego, tędy szli, i na Drezdenko szli, jechali na Drawsko, tam inna jednostka szła, a tu inna jednostka. Jeden czołg stał rozbity na polu, tu jak jechać do Huty, na lewo na polach. Długo, długo, po wojnie jeszcze stał, ze dwa lata w Krzyżu już my byli, to on jeszcze stał, dopiero potem zaczęli wszystkie te złomy zbierać z całej Polski, i na przetop.