Ur. 27 października 1929 we Lwowie. W 1933 roku, po śmierci ojca, pracownika poczty polskiej, rodzina przeniosła się do Kołomyi, gdzie matka Tadeusza Brzezińskiego pracowała jako intendentka w bursie polskiej i wyszła powtórnie za mąż. W Kołomyi rodzina przeżyła wojnę. W maju 1945 Tadeusz Brzeziński z rodziną wyjechał na „ziemie odzyskane”, początkowo do Poznania, następnie do Krzyża. Ukończył gimnazjum w Trzciance, gdzie zdał maturę. Z powodu zaangażowania w życie religijne parafii nie został przyjęty na studia dziennikarskie. W 1950 roku rozpoczął pracę jako nauczyciel w szkole podstawowej w Herburtowie koło Krzyża, a od 1951 roku w szkole podstawowej w Krzyżu, gdzie uczył historii, geografii i wychowania fizycznego. Ukończył państwowy kurs nauczycielski, w latach 1955-1958 – zaoczne studia nauczycielskie w Poznaniu, w latach 1961-1966 - zaoczne studia magisterskie w Opolu; od 1967 był dyrektorem szkoły podstawowej w Krzyżu, od 1973 – gminnym dyrektorem szkół. Do przejścia na emeryturę w 1991 roku był dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 1 w Krzyżu. Aktywny działacz ZHP, założyciel harcerstwa w Krzyżu i jego wieloletni instruktor. Pracował również w samorządzie miejskim i wojewódzkim, m. in. po 1990 był przez dwie kadencje przewodniczącym Rady Miejskiej w Krzyżu. Mieszka w Krzyżu. Relację Tadeusza Brzezińskiego nagrała Anna Wylegała. |
Galeria
Rozwiń galerię
Fragmenty do słuchaniaFragmenty do czytaniaAutochtoni zostali, jakieś takie rodziny autochtoniczne, które tam ewentualnie mieli pochodzenie trochę polskie, trochę niemieckie. Tu taka rodzina Sagertów była – to oni w Brzegach i tam daleko za wodociągami mieszkali. To ja znam tą rodzinę. Ale w tej chwili oni już wyjechali. Co jeszcze? Na przykład, było też takie dziwne zarządzenie: jeżeli ktoś miał z Polaków nazwiska zniemczone, to musiał je zmieniać, bo było to niemile widziane. Być może nie było przymusu. Ja na przykład znam taką rodzinę, która tez przyjechała ze Wschodu, oni się nazywali Kohlmann. Typowo niemieckie nazwisko. Zmienili na Kotliccy. Tu w Krzyżu mieszkali. Albo był Wandel, maszynista kolejowy, to zmienił nazwisko na Kornaszewski. Nie pamiętam, czy było zarządzenie, czy było to niemile widziane, ale coś takiego się działo. Jaka perfidia – nawet metrykę masz zmienić! Straszny system, komuna, i nazizm, i komunizm – straszna rzecz. Zmieniaj nazwisko! Niby dlaczego? Czy ty jesteś Kohlmann, czy ty jesteś Kotlicki, jesteś osobowość jakaś, ważne jest twoje wnętrze, twoje ja, a nie nazwisko. A wtedy nazwiska musieli się pozbywać. Nie analizowałem tego, jakie tego były konsekwencje, ale chyba musiało coś być, albo ci czegoś nie dano, albo ci coś będziemy utrudniać, bo z tym nazwiskiem ty nie możesz być. Wiem, że na terenie Trzcianki w tym okresie w latach 1945-47, czy nawet w latach późniejszych, jakieś organizacje tajne powstawały, coś tam się działo. Ale my, młodzież z Krzyża, nie mieliśmy z tym kontaktu i nie braliśmy udziału. Myślę, że nawet dobrze, bo w tym czasie z motyką na słońce nie było sensu się porywać. Dość było doświadczeń wojennych i przeżyć, jakakolwiek tajna działalność organizacyjna mogłaby się spotkać z bardzo ostrymi represjami urzędu bezpieczeństwa i organów ścigania. Raczej młodzież była tu spokojna w tych sprawach. Nie było jakichś ciągot politycznych, czy kogoś, kto by tu przyjechał i agitował młodzież do działalności wywrotowej. Oczywiście, że nam się system nie podobał, nie podobało nam się to wszystko, co się działo, te ograniczenia, brak wolności, brak swobód – młodzież też to rozumiała, widziała, że nie jest tak, jak powinno być. Ale wszelkie ciągoty ku trzeciej wojnie światowej, bo to na początku tak myślano, że rychło wybuchnie trzecia wojna światowa, wszystko się zmieni, wrócimy na Wschód, na nasze ziemie, i będzie znowu porządek – okazało się, że to wszystko są płonne marzenia. Niestety, władcy tego świata zadecydowali inaczej, podzielili nas, i trzeba się było z tym pogodzić, bo szkoda było, żeby młodzież marnowała się gdzieś, i miała ponosić jakieś straty w postaci tego, że wyrzucili by ze szkół czy mogliby aresztować i potem gdzieś po więzieniach młodzież by się błąkała. Tak, że w tym zakresie lepiej było prowadzić tę działalność harcerską, działalność ministrancką, żeby ktoś inny nie zagospodarował tego.
|