Wiktoria Wysopal
Ur. 1 kwietnia 1929 w kolonii Setkówka na Wołyniu (powiat Sarny). Jej ojciec był inwalidą wojennym, pracował jako ślusarz, matka dorabiała jako krawcowa. Rodzina posiadała również niewielkie gospodarstwo rolne. Po wkroczeniu Sowietów siostra matki Wiktorii Wysopal została z mężem-gajowym wywieziona na Syberię. W 1941 roku starsza siostra Wiktorii Wysopal wraz z mężem została zamordowana przez Ukraińców. Ze strachu przed Ukraińcami w 1942 roku rodzina uciekła do Sarn, skąd została wywieziona na roboty do Niemiec, do Schpandau koło Berlina. Do wyzwolenia przez wojsko radzieckie w 1945 roku Wiktoria Wysopal pracowała jako goniec w fabryce amunicji. 9 maja 1945 przyjechała wraz z rodziną do Krzyża i osiedliła się na gospodarstwie w Hucie Szklanej. W 1951 roku przeprowadziła się z mężem do Krzyża. Przez 20 lat pracowała w bufecie na stacji kolejowej w Krzyżu. Obecnie mieszka w Krzyżu. Relację Wiktorii Wysopal nagrała Anna Wylegała.

Fragmenty do słuchania

Przyczyny wyjazdu na „Ziemie Odzyskane” i droga do Krzyża

Osiedlenie i zagospodarowanie się

Osiedlenie i zagospodarowanie się

Kontakt z ludnością niemiecką

Wyjazd i wysiedlenie Niemców

Różne grupy nowych mieszkańców

Życie społeczne - Kościół, szkoła, administracja

Fragmenty do czytania

Przyczyny wyjazdu na „Ziemie Odzyskane” i droga do Krzyża

Jak już wyzwolili Berlin, to my mogli jechać z obozu do domu. Każdy niby jechał na swoje ziemie, ale ze strachem, czy dojedziemy, bo po drodze mogli nas ci banderowcy pomordować. Ale jakoś dojechali my do Krzyża, i tu my byli w Krzyżu. Był tu jakiś taki PUR, to jest takie biuro dla uchodźców, przyjezdnych z Niemiec. Po Niemcach były tu wioski, była tu Huta Szklana, Brzegi, Wizany… Bo bardzo dużo ludzi przyjechało, Polaków, i tak osiedlali nas na gospodarstwach. To jak już my dostali gospodarkę w Hucie, to było dobrze.

Kontakt z ludnością niemiecką

Wyjazd i wysiedlenie Niemców

Gdzieś tak z rok byli te Niemcy z nami. A bardzo dobrzy ludzie, bardzo dobrzy. Jak wyjeżdżali, przyjechał syn, a wyjeżdżali, to tak się żegnali, płakali z nami, bo się tak przyzwyczaili. My pomagały tym Niemcom, czy w ogrodzie, czy gdzie indziej. Pokopali mężczyźni ogród, Niemka posiała, i myślała, że będzie to zbierać, a później ich zabrali, to zostało nam. My z nimi dobrze żyli. To katolicy byli, tak bardzo ostrożnie z nami żyli. Płakali tak, jak odjeżdżali, tak się żegnali z nami, mówili, że myśleli, że Polacy bardzo źli, a tu my ich tak szanujemy. My im pomagali, tym starszym. Czy w ogrodzie, to plewili, to kopali. Ale długo nie byli, posiali, bo to była wiosna, ale później zbierać – to już my zbierali, bo ich zabrali na ten transport, wywieźli do Niemiec. A później jeszcze z Niemiec pisali listy. Chyba już ich dawno nie ma, tych starych. A młodzi – to już też się odzwyczaili od nas.

Kontakt z ludnością niemiecką

Młodzież to uciekała, bo mężczyźni młodzi, niemieccy, to w Hitlerjugend, to w gestapo był, jeszcze gdzieś w jakimś czymś – uciekali ze strachu, że ich tu będą Polacy zamykać. To nawet było tak, że Niemcy się bali, tutaj przychodzili i prosili, że nie będą źli, że będą pomagać, żeby tylko ich nie wydać, żeby rząd ich nie zabrał i do Rosji nie wywiózł. Musieli wywozić tych Niemców, co byli, do Rosji. I oni tam nie chcieli jechać, oni tu woleli być.

Kontakt z ludnością niemiecką

Adaptacja do życia w nowym miejscu

Te domy tutaj, to lepsze, murowane były. Na Wschodzie to tam gliniane lepianki, a mało kto miał murowany, a jeszcze przeważnie to mieli drewniane takie te domy, niskie. Co tam, dwa pokoje, kuchnia. A tutaj to duże i ładne budynki, mocne. Jednak różnica była. W kuchni – kredens, większy, mniejszy, albo taborety, albo krzesła, to tak mniej więcej, jak u nas. Ale już w pokoju to meble były inne, już tak bogato mieli. Przecież i tapczany mieli, i te łóżka takie duże, materace eleganckie. Z tym różnica była, kultura inna była. Niemiecka kultura to dużo lepsza, choć jeszcze zależy, skąd ludzie. Bo ci gdzieś tam z Białorusi, czy gdzieś, to tutaj tych Niemców krzywdzili, na każdym kroku wykrzykiwali:  – Ty hitlerowcu! To my na nich krzyczeli, po co dokuczają? – Oj, bo taki hitlerowiec, dobrze ci tam było pod nim? A teraz nie dasz nawet złego słowa powiedzieć? – Nie, bo sobie nie zasłużył. Bo tak samo jak u nas są dobrzy źli, tak  i tam.

Żołnierze radzieccy i wojskowa władza radziecka

Byli trochę tu żołnierze radzieccy, to trochę nadzór mieli, po tych wioskach, Lubcz, Drawsko, później Łokacz, i tam nad jeziorem, później Brzegi – to taki dozór był. Tylko niedługo, bo to potem się już tak unormowało, że sołtys został jako władza na wiosce, i jak ci rolnicy, ludzie, coś potrzebowali, to do sołtysa, a sołtys z kolei do Krzyża do wójta. I tak, że długo tych żołnierzy tam nie było. Oni to przeważnie bimbru chcieli i pili, a jak się popili, to między sobą się tłukli, albo wyzywali, albo co. Ale z rodzinami nie byli. Niejedni to byli, ale jakoś za długo to nie trwało.

Powojenna gospodarka

Tych sklepów prywatnych za dużo nie było, bo to wszystko spółdzielcze było. Ta spółdzielnia tutaj – to były GS-y, i później WSS-y – to oni tym się zaopiekowali tak, że już te ludzie nie mieli sklepów. Za długo te sklepy prywatne to nie były, bo oni to nazywali, że to się bogacą, to trzeba było podatki duże płacić. I potem jak były szybko robione, tak szybko likwidowali te sklepy, bo te podatki takie były. Tak, że z tym to nie było za dobrze.

Adaptacja do życia w nowym miejscu

I tak jak już nas osiedlili w Hucie Szklanej, to my byli szczęśliwi, bo wszyscy w kupie. I już sobie pracowali, już między Polakami, już po wojnie, już Ukraińcy nas nie czepiał… Ale my nie mogli ani jednej nocy przespać, nam wprost sny śniły się takie, że my wciąż uciekali, wciąż się chowali, wciąż my biegli… Bo dużo z rodziny zginęło, swoją drogą. Siostra z mężem z dwójką dzieci, pomordowani…

Życie społeczne - Kościół, szkoła, administracja

Kościoły były tu od początku. W tym naszym kościele parafialnym, to z Centrali był ksiądz, gdzieś ze Sącza, czy z Nowego, czy ze Starego. Właściwie to mój mąż też ze Sącza. I ten ksiądz ze Sącza, bo jak przyszedł do nas – on się dowiedział, że to ludzie z Krakowskiego, to przyszedł, a ja miałam małe dzieci, takie małe, to siedziałam z dzieciakami, a mąż rozmawiał – i właśnie opowiadał: – Przyzwyczaicie się, tu nasi ludzie z Krakowskiego, z różnych stron, zobaczycie, będziecie zadowoleni. Tak nas pocieszał.

Życie społeczne - Kościół, szkoła, administracja

Szkoła wyglądała dobrze, lepiej jak teraz. Bo teraz już są te ławki brzydkie. A to były takie dobre ławki, prawdziwe. Bo my sprzątały, bo to ławki wszystkie na kupie, na kupie, w jednym miejscu stały, my malowali całą klasę, jedną, drugą, i później tak każdy z rodziny, z każdej rodziny ktoś jeden szedł i tam ustawiał. Bo jak się zebrało więcej kobiet, to okna myły, podłogi malowali mężczyźni, a pierw były myte, i ustawiali te ławki. Wszystko tak, jak się należy, wszystko porobione. Nauczyciele to początkowo jeden jakiś taki kawaler był, to tam u kogoś mieszkał blisko koło szkoły. A później przeprowadziła się nauczycielka z rodziną, i tam, gdzie teraz sala jest, tam jest taki domek, tam mieszkała. Nauczycielka była chyba z Drawska.

Początki władzy komunistycznej

Kołchoz był – mało się ludzi zapisało, i mało zaczęli robić. Ale tych pól nabrali, aż tam, jak za ten młyn, i tam do Wielenia w tę stronę, te pola różne, nieużytki, to miały być do Huty, do tego – to taki ni PGR, ni kołchoz. Później to zrobili spółdzielnię produkcyjną, to już tam byli członkowie, i robotnicy robili. A początkowo, dopóki się jeszcze nie pozbierali chętni do tej spółdzielni, to tak dzierżawili, kto chciał, to sobie dzierżawił pole, i sobie tam używał, siał, zbierał. Ale niedużo było członków, tak, że długo to nie trwało, zaraz to zlikwidowali. No bo – kto nie wiedział, to myślał: – „Spółdzielnia produkcyjna” – oj, to dobrze będzie. A kto pochodził ze Wschodu, to tam mieli te kołchozy ruskie, to już wiedzieli, o co tam chodzi. Wszyscy pracowali, a później im tylko coś płacili. A jak chcieli zboża na mąkę, czy czegoś innego, to musieli płacić już według ceny państwowej, to już się im nie opłacało. Tak, że długo nie było tej spółdzielni.