Zdzisław Szostek
Ur. 6 czerwca 1926 we wsi Mordy (woj. lubelskie). Jego ojciec był leśnikiem, rodzina Szostków była jedną z czterech katolickich rodzin w całkowicie prawosławnej wsi. W pobliskiej wsi Zdzisław Szostek uczęszczał do szkoły powszechnej. W Mordach rodzina przeżyła okupację – najpierw sowiecką, następnie niemiecką. Po wkroczeniu Armii Radzieckiej Zdzisław Szostek był w 1945 i 1946 roku dwukrotnie więziony przez UB za pomaganie oddziałom AK w czasie wojny (w charakterze łącznika i przewodnika). Tydzień po wyjściu z więzienia, w kwietniu 1946, rodzina ze strachu przed Ukraińcami i prześladowaniami ze strony UB wyjechała na „ziemie odzyskane”. Osiedlili się w Kuźnicy Żelichowskiej koło Krzyża. W latach 1947-1949 Zdzisław Szostek odbywał służbę wojskową w Sanoku, brał udział w realizacji akcji „Wisła”. Po powrocie ukończył w Szczecinie technikum melioracyjne i do 1989 roku pracował w przedsiębiorstwie melioracyjnym. Był członkiem ZBOWiD. Zmarł w grudniu 2008. Relację Zdzisława Szostka nagrała Anna Wylegała.

Galeria

Rozwiń galerię

Fragmenty do słuchania

Wygląd miasta tuż po wojnie

Wyjazd i wysiedlenie Niemców

Różne grupy nowych mieszkańców

Fragmenty do czytania

Przyczyny wyjazdu na „Ziemie Odzyskane” i droga do Krzyża

Wtenczas jak wróciłem z więzienia UB, to był marzec. W styczniu mnie aresztowali, w marcu wróciłem, i tylko tydzień byliśmy tam jeszcze! Na pociąg – piechotą! – do Chotyłowa, i wyjeżdżamy, bo już można było się osiedlać. Jedziemy na Zachód! Uciekłem stamtąd, jak tylko mogłem! Z tatusiem tu najpierw  tutaj przyjechałe, miejsce sobie znaleźliśmy, wróciliśmy z powrotem, tatuś został w Białej Podlasce załatwić wagon, a ja piechotą do domu, uszykować się. Piechotą wróciłem, potem tatuś przyszedł, żeśmy to wszystko w tygodniu czasu zmobilizowali, znaleźli skrzynie, to wszystko pobrali, krowę z sobą wzięli, dwoje świń, drób, psa, kota. I tatuś miał znajomości na drugiej wsi polskiej, poprosił tych znajomych, furmankami przyjechali, bo ja wiem, z osiem furmanek było, załadowali to wszystko na furmanki, i przyjechaliśmy do Chotyłowa. W Chotyłowie to wszystko załadowali na pociąg, na wagony, i pojechaliśmy.

Przyczyny wyjazdu na „Ziemie Odzyskane” i droga do Krzyża

My musieli wyjechać. Żeby my nie wyjechali stamtąd… Bo już tam tymi terenami ta Armia Powstańcza Ukraińska zawładnęła całkowicie! Urząd bezpieczeństwa tam już nie przyjeżdżał, aż później, jak już Rzeszowskie wysiedlili. Ale to my już byli tutaj. Tam już u nas trupy były w lesie. Oni ćwiczenia w lesie robili. W takich zagajnikach – sam smród. Oni mordowali, policjanta chwycili gdzieś z sadu, przyciągnęli do lasu, i zamordowali w lesie! Ludzie jeździli, kobiety mężów szukały, mężowie kobiet szukali, furmankami jeździli, pytać się, może ktoś widział – ale kto tam widział! Oni magazyny swoje z bronią mieli, z żywnością. Tam strasznie było – pies zaszczekał – duszy w człowieku nie było. Idą! A tutaj potrzebowali leśników na Zachód. Nie było na co czekać!

Powojenna gospodarka

W Krzyżu jak się przyjechało, to pracy było. Było pracy, bo była fabryka mebli, a najwięcej ludzi pracowało na kolei. Później odbudowali fabrykę mebli. Na dwie zmiany pracowali na fabryce mebli. Później wybudowali betoniarnię, to część ludzi tam pracowała. W betoniarni pracowali, w porcie pracowali. A masa ludzi dojeżdżała do Trzcianki, do Piły! Pociąg był przystosowany dla ludzi pracy. O szóstej był, pamiętam, szósta dwadzieścia wychodził z Krzyża.

Powojenna gospodarka

Z początku nie powiem, że tak było źle, bo na każdej ulicy były sklepy. Sklepy były, małe, bo ci ze Wschodu jak tu przyjeżdżali, jak się osiedlali, to od razu sklepik zakładał. Było dużo rzemieślników, szewców, krawców. Cztery albo pięć restauracji było w Krzyżu w 1950 roku! Były sklepy masarnicze na każdym rogu. Towary były świeże, nie tak, jak dzisiaj, mrożonki, mrożonek nie było, bo chłodni nie było ani lodówek. Były te sklepiki, tylko później, w tych 50. latach już ta komuna zaczęła lepiej rządzić – to znaczy dla siebie lepiej, i zaczęły te sklepiki bankrutować. Podatkami ich zaczęli męczyć. Nasamprzód padły restauracje. Później padły te sklepy masarnicze. Później znowu padły sklepy spożywcze, bo GS-y zrobiły sklepy swoje, GS-owskie sklepy, to takie pół-państwowe, no i sklepy też PSS-y mieli. To takie dwa duże sklepy na Krzyż to było wszystko. A lepiej było, jak te sklepiki były małe.

Początki władzy komunistycznej

Co do urzędu bezpieczeństwa, to po ostatnim razie, jak mnie puścili, to do dzisiaj się boję. Oni tutaj byli też, urząd bezpieczeństwa, wszędzie tutaj był. Chodzili w płaszczach białych. Był taki urzędnik bezpieczeństwa, komisarz w Trzciance, przy komendzie powiatowej, i oni mieli swój dział. I każdy ten z urzędu bezpieczeństwa miał teren, miał dwie gminy. Tu był w gminie taki z Wielenia, „Adaś”, „Adam”, czy jakoś tak. I on miał gminę Krzyż i gminę Kuźnica Żelichowska. Jak zobaczyłem takiego w białym płaszczu, nawet mógł być nie ubowiec, takich drgawek dostawałem... „Antoś”, jego nazywali „Antoś”, kulawy był. I oni z urzędu bezpieczeństwa, to się później żem dowiedział, oni mieli swoich informatorów. Oni z nimi umowę spisywali, i oni byli płatni.